Zapraszam do komentowania!
~Twyla
___________________________________
Rozdział 3
Szli tunelem w jaskini bardzo długo. W końcu dotarli do kurtyny zrobionej z roślin. Przekroczyli ją i ujrzeli przepiękny krajobraz. Słońce mocno grzało. Ogromne paprocie, które były większe od przeciętnego mężczyzny przykrywały jeszcze bardziej wielkie, różnokolorowe kwiaty.
-Tu rzeczywiście jest przepięknie! - westchnęła Yvonne, spoglądając na małe motyle latające wokół.
Można byłoby pomyśleć, że są w jakiejś pięknej dżungli, w lesie deszczowym. Jednak to nie było zwykłe miejsce. Największą uwagę przykuwały okrągłe, nieduże stworzenia z białymi skrzydłami i szerokimi uśmiechami. Miały oczy czarne jak heban, a ich futerko było bardzo puszyste.
- To z tych zwierzątek moja ciocia zrobiła niebieską kamizelkę - pomyślała ze zmartwieniem Yvi, po czym przełknęła ślinę. Potem jednak zdała sobie sprawę, że tych istot nie można spotkać na Ziemi, więc są one całkiem bezpieczne, jeśli chodzi o ubrania szyte przez jej ciotkę, Tamarę. Poczuła ulgę na sercu.
- To są tak zwane Fluffki. - wyjaśnił Geromy - Boją się ludzi i zwykle się do nich nie zbliżają. Ich przyjacielem może zostać tylko osoba nosząca szpinak w kieszeni. - zaśmiał się
- Jedzą szpinak? Ble. - wzdrygnęła się Abby. - Nawet, jak mama próbowała ukryć go trochę w naleśniku, żebym spróbowała, ja się nie nabrałam. Nie cierpię szpinaku.
- Interesujące. - prychnął Martin.
Dziewczyna spojrzała na niego z wrogością i kiedy się odwrócił, starała się go udusić telepatycznie.
Szli przed siebie jeszcze około pięć minut, po czym weszli do drewnianego domku. Był mały i przytulny.
-Witajcie w moich skromnych progach. - powiedział Geromy z lekkim uśmiechem, po czym usiadł na zielonej kanapie.
-Skąd masz takie śliczne meble? - zaciekawiła się Yvonne
- 3 lata temu, przed moim domem znalazłem jakieś dziwne, ogromne urządzenie. -zaczął - To było coś w stylu portalu i spełniało podobne funkcje: codziennie wypadał z niego jakiś mebel. Okropnie dziwne. A po jakiś dwóch tygodniach zepsuł się. - posmutniał - W domu brak mi tylko roślin. Muszę co jakiś czas wychodzić, żeby zaczerpnąć powietrza, bo przez moją chorobę czasem się duszę.
- Przeszkadza ci to? - zagadnęła Abby
- W sumie, nie. Przyzwyczaiłem się.
- Opowiesz nam o sobie? - zapytała lekko zarumieniona Yvi.
Martin patrzył z ogromną zazdrością na dziewczyny, które śmiały się z dowcipów Geromy’ego. Było mu tak wstyd, że wcześniej nie zagadał. Mógł zdobyć przyjaciół. Bo jak dotąd nie miał żadnych…
Martin urodził się na małej planecie Hanax zamieszkałej przez ludzi. Pochodził z bogatej rodziny, ale jego rodzice nigdy się nim nie zajmowali, bo chodzili na różne przyjęcia i uroczystości. Wychowywał go przyjaciel ojca imieniem David. Był dla niego jak starszy brat, ale któregoś dnia zniknął w tajemniczych okolicznościach i nigdy nie wrócił. Matka Martina wkrótce zmarła z powodu ciężkiej choroby. Chłopak był zrozpaczony, bo nie mógł nawiązać z nią pozytywnych relacji. Pamiętał ją jako kobietę, która nie miała dla niego za grosz czasu i nie obchodziło ją, jak on się czuje, jak sobie radzi w szkole i czy przypadkiem o niej nie zapomniał - bo widywali się naprawdę rzadko. Ojciec chłopaka był bardzo miłym i ciepłym mężczyzną, lecz po śmierci żony stał się oziębły i nieczuły. W niedalekiej przyszłości on też zniknął i Martin nie miał już nikogo…
- Musicie kogoś poznać. - oznajmił w końcu Geromy. - Elizabeth!!! Zejdź na dół!
Wkrótce przed ich oczami ukazała się mała dziewczynka o kruczo-czarnych włosach i brązowych oczach. Ubrana była w fioletową sukienkę, a na głowie miała jasno-zieloną kokardkę.
- To moja siostra. - wyjaśnił - A to Yvonne, tam Abby, a ty jesteś…
-Martin. -odburknął.
- Racja. - stwierdził Geromy lekko zawstydzony - Elizabeth nie rozumie wielu rzeczy, choć ma już 10 lat, więc nie zdziwcie się, jak palnie jakąś głupotę.
-EJ! Pożałujesz tego co powiedziałeś!!! - wykrzyknęła dziewczynka, po czym pobiegła po szklankę pełną porzeczkowego soku i oblała nim koszulę swojego brata.
- JAK MOGŁAŚ?! -wrzasnął
Dziewczynka uśmiechnęła się łobuzersko, a następnie podeszła do Yvonne i zapytała:
- Cześć, jesteś piękna. Czy masz już chłopaka? Bo mój brat nie ma jeszcze żony i chciałby ci się oświadczyć.
- Nieprawda! - krzyknął Geromy.
Yvonne, Abby i Martin patrzyli ze zdziwieniem na kłócące się rodzeństwo. Musieli szybko wracać na statek, żeby nie pękły im uszy od tych wrzasków. A potem, zdali sobie sprawę, że zaczęli lubić Geromy’ego. Zastanawiali się, czy wziąć go ze sobą na pokład...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz